Ala ma kota czyli mile czytania-poczatki

Przepiękna kaligrafia, świetne rysunki, proste teksty – takich klasyków, jak Elementarz Falskiego, już nie ma…

Przez lata całe pokolenia Polaków uczyły się z tego elementarza. Każda litera była przygodą, a najambitniejsi starali się dokładnie odwzorować to, co było drukarskim powieleniem dzieła zawodowego kaligrafa.

Elementarz wdrażał najprostszą zasadę, która zawsze była podstawą poznania: od szczegółu do ogółu. Najpierw najprostsza jednostka – czyli litera i składanie liter w wyrazy – od najprostszych do bardziej złożonych: Ala, As, lala, las. W następnej kolejności – zdania, początkowo oznajmujące, przeważnie w formie równoważników typu: “To mama.”  lub “To tata.” Tak proste, że aż genialne. Niekiedy zbitki literowe prostych wyrazów służyły ćwiczeniu dykcji: “Tu stoi auto taty Olka.” “Co to auto tak stuka?” Dziś zawodowi lektorzy mają problemy z bezbłędnym wyartykułowaniem tego, co dawniej czytali uczniowie pod okiem rodziców czy nauczycieli. Dydaktycy starej daty zadbali, by w tym podręczniku znalazły się treści bliskie każdemu uczniowi – miasto, wieś i to, co stanowiło o ich specyfice. Każdy uczeń na podstawie elementarza wiedział, że na wsi są ule, a w mieście jeżdżą samochody.

Pierwszy elementarz Falskiego ukazał się w 1910 roku, a kolejne jego wersje były aktualizowane tak, aby nadążały za zmieniającą się rzeczywistością i postępem technicznym. Postulował o to zresztą sam autor. On sam jeszcze opracował w latach 30. wersję dla żołnierzy pełniących służbę wojskową, którzy byli analfabetami, oraz dla dorosłych, nieumiejących pisać i czytać. Wtedy też pojawiają się teksty o Bożym Narodzeniu i wielkanocnej tradycji malowania pisanek. 

Ale i elementarz nie uchronił się od indoktrynacji i zmian ustrojowych – w 1949 roku, we wznowionym wydaniu, pojawia się portret Bieruta, a znikają teksty o świętach. Pozostaje tekst o ubieraniu choinki i prezentach, jednak w oderwaniu od tradycji chrześcijańskiej. Są za to teksty o spotkaniu z pionierami i o zakupach w domu towarowym.

Wersja elementarza, która przetrwała najdłużej, to ta z 1957 roku. Miała ilustracje Jerzego Karolaka, a pokolenia dzieci cieszyły się nią przez 17 lat. Była bardziej kolorowa niż poprzednie wydania i mniej w niej było indoktrynacji.

Sam Marian Falski dbał, by jego elementarz szedł z duchem czasu i postępem. To dlatego w wydaniu z 1974 roku, obok, dalej klasycznie kaligrafowanych liter pisanych, już na początku nauki pojawia się druk, który w starych wersjach jest dopiero w późniejszej fazie nauki. Falski motywował to rozpowszechnieniem czasopism, których rekordowa liczba ukazywała się w latach 70. XX wieku. Ten elementarz ilustrował Janusz Grabiański. W dziecięcych rozmowach pojawia się słowo “telewizja” i informacje o lotach na Księżyc. 

I jeszcze ciekawostka: stereotypem znanym każdemu Polakowi z elementarza jest zdanie “Ala ma kota.” Wydanie z 1920 roku odnotowuje, że bohaterka ma psa (Asa) i kota. W późniejszych wydaniach Ali i kota nie ma, który wraca 10 lat później. W powojennych wydaniach Ala ma już tylko psa Asa.

Dziś elementarz odkrywców klasa 3 np. z Taniej Książki Falskiego jest niedoścignionym klasykiem gatunku. Nie ma go na ministerialnej liście podręczników. A fenomenem jest fakt, że rodzice nadal kupują ten wiekowy podręcznik, ucząc z niego swoje dzieci. Jeszcze dziwniejsze jest, że z niego nauka jest łatwa i szybka. O wiele bardziej, niż z nowoczesnych książek. No cóż, za elementarzem Falskiego stoi ponad 100 lat praktyki i doświadczenia.